- To jestem skończonym idiotą.
- To smutne.
- Co?
- Ja rozumiem kompleksy, ale, żeby aż tak?- Uśmiechnęli się.
- Kurcze!- wycedził przez zęby z zamkniętymi oczami.
- Co?
- Nie mogę u Ciebie zostać.
- Dlaczego?
- Siostra dzisiaj do mnie przyjeżdża. Przepraszam.
- Nic się nie stało.
- Jutro gdzieś wyskoczymy jak pojedzie, okey?
- Dobrze.- uśmiechnęła się.
- Pa- pocałował ją i poszedł.
Sarah usiadła na łóżku. Poczuła się dużo lepiej. Myślała, że zostanie tak, choćby do jutra. Niestety myliła się. Drzwi od domu otworzyły się z hukiem. Sarah wyprostowała się. Nie wiedziała co ma robić. Bała się wyjść na korytarz. Po chwili przełamała strach i zobaczyła co się stało. Na korytarzu zobaczyła swojego ojca z Mike'iem. Byli pijani.
- O córcia- uśmiechnął się jej ojciec, zataczając się.
- Piłeś.- powiedziała powstrzymując się od łez.
- Tylko troszeczkę- oparł się o ścianę.
- A Ty mu na to pozwoliłeś!- wydarła się do Mike'a.
- Jest dorosły...- wymamrotał.
- I ma chore serce! Bierze leki! On nie może pić!
- Nie jesteś za smarkata, żeby na dorosłych krzyczeć?
- Wypierdalaj.- powiedziała otwierając drzwi.
- Co?
- Wypierdalaj, ale już!- wypchnęła go z domu.
- Jak Ty się zachowujesz?- zapytał ojciec, który ledwie utrzymywał się na nogach.
- Miałeś nie pić!- krzyknęła.- Wiesz, że nie możesz!
- Raz na jakiś czas mogę..
- Nie! Nie możesz! Ty wcale nie możesz pić! Alkohol Ci szkodzi!
- Nie krzycz na mnie.- pogroził jej palcem.
- Będę! Bo jesteś głupi! To mogło Ci zaszkodzić! Jesteś dorosły powinieneś wiedzieć jakie mogą być tego...- nie dokończyła bo ojciec ją spoliczkował.
- Jezu! Widzisz coś zrobiła?! Nic Ci nie jest? Nie boli? Przepraszam.- położył ręce na jej ramionach. Odrzuciła je.
- Nie dotykaj mnie- wytarła łzy spływające po jej policzkach.- Idź już spać. Nie mam zamiaru się z Tobą dłużej kłócić.- zaprowadziła go do jego sypialni. Po chwili zasnął.
Sarah poszła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i wzięła do ręki zdjęcie matki. Przepłakała całą noc. Z samego rana poszła na cmentarz, Usiadła na ławce przy grobie swojej matki. Patrzyła na jej zdjęcie. Chciała spędzić tam cały dzień. Tylko tam czuła się bezpiecznie. Około 14 nie wytrzymała. Łzy zaczęły lecieć strumieniami. Wyjęła z torebki papierosy i zapalniczkę. Zapaliła jednego.
- Brakuje mi Ciebie- zaczęła mówić łamiącym się głosem.- Nie radzę sobie bez Ciebie. Byłaś moim jedynym wsparciem... którego teraz nie mam. Tata pił. Uderzył mnie... Nie pozwoliłabyś na to, prawda? Gdybyś była ze mną... nie dałabyś nikomu mnie skrzywdzić. Obiecałaś mi to. A ja w to wierzyłam. Byłaś moim aniołem stróżem. Kochałaś mnie.- Wciągnęła do swoich płuc, duszący dym. Po chwili wypuściła go z ust. Spojrzała na niebo.- Ej Ty! Nie rozmawiam z Tobą za często. Nigdy Cię o nic nie prosiłam. Teraz mam tylko jedną prośbę. Oddaj mi ją. Niech Ona do mnie wróci. Czemu odbierasz mi wszystkich, których kocham? Dlaczego akurat zrobiłeś sobie ze mnie kogoś, komu trzeba zniszczyć życie? Co ja Ci takiego zrobiłam? Nigdy więcej o nic nie poproszę... Tylko mi ją oddaj. Tak bardzo mi jej brakuje...
- Sarah- usłyszała cichy głos. Spojrzała na ścieżkę. Stał tam jej chłopak.
- Długo tutaj stoisz?
- Dość długo, żeby wiedzieć co się stało.- usiadł koło niej.- On naprawdę Cię uderzył?
- Nie chciał tego zrobić... Był pijany...- broniła go.
- Jak chcesz to możesz zamieszkać u mnie. Tam nic Ci się nie stanie.
- Nie...- pokręciła głową- Nie mogę. Mój tata jest chory. Muszę się Nim zajmować.
- Wymyślimy coś. Znajdziemy mu jakąś opiekę...
- Nie!- przerwała mu- Zrozum to. Stracił moją mamę, jak teraz straci mnie, to będzie jeszcze gorzej.
- Ale ja nie pozwolę, żeby on Cię bił.
- Więcej tego nie zrobi.
- Chodź odprowadzę Cię do domu.- wstał i wyciągnął do nie rękę.
Wracając do domu spotkali James'a.
- O cześć Sarah- powiedział ze sztucznym uśmiechem. Dziewczyna bardzo się wystraszyła.
- Cześć James. To jest... Harry.
- Cześć- przywitali się. James spojrzał na ich złączone dłonie.
- Twój chłopak?
- Tak- brunet wyprzedził Sarah'ę w odpowiedzi.
- Długo ze sobą jesteście?
- Około dwóch tygodni.
Rozmowa nie była zbyt długa. Chłopak odprowadził Sarah'ę do domu. Powiedział jej, że jakby cokolwiek się działo to ma do niego napisać, nawet w środku nocy. Brunet właśnie wracał do domu. Znowu spotkał James'a. Nie przepadał za nim,
- O, znowu Ty...- powiedział przewracając oczami.
- Gościu, ja też Cię nienawidzę. Tylko wiedz, że Sarah jest osobą z bardzo wrażliwą psychiką. Wiele przeżyła. Zranisz ją to ja Cię zabiję.
- Nie mam zamiaru nic jej robić.- poszedł dalej ale cofnął się jeszcze na chwilę do James'a.- A Tobie chciałem powiedzieć, że jak będziesz dalej do niej zarywać, to zrobię Ci krzywdę. Żaden lekarz Ci nie pomoże.- uśmiechnął się ze zmrużonymi oczami.- Takie ostrzeżenie.
- A co boisz się, że zostawi Cię dla mnie?- prychnął śmiechem.
- Gdyby miała mnie zostawić, to zrobiła by to już dawno. Więc powtórzę... Tknij ją tylko, to zginiesz.
Ruszył dalej do domu.
***
- Ej!- krzyknął Louis do James'a. Chłopak spojrzał na niego zdziwiony.- Tak Ty! Chodź no.
- Znamy się?- zlustrował grupkę chłopaków.
- My nie, ale znasz naszego przyjaciela. Gadałeś z nim przed chwilą.
- He... Wy też będziecie mi grozić?
- Nie, wręcz przeciwnie. Chcemy Ci pomóc. Nam też nie odpowiada ten ich związek.
- Mów.
- Chcemy Ci pomóc.
- To znaczy?
- Przyjaźnisz się z tą Sarah'ą. Zrobimy tak, żeby ona go rzuciła.
- Czyli co?
- Któregoś dnia zgadamy się i wyciągniesz ją na miasto. Tam przypadkiem natchniecie się na Harry'ego z jakąś dziewczyną, którzy się całują.
James popatrzył na każdego po kolei.
- Ale to nie jest niesprawiedliwe w stosunku do nich?
- A sprawiedliwe jest to, że zgarnął Ci dziewczynę spod nosa? Dziewczynę, z którą przyjaźniłeś się tyle czasu. Dziewczynę, z którą budowałeś zaufanie? Ty odzyskasz ją a my kumpla.
James znów spojrzał na każdego po kolei. Westchnął.
- Umowa stoi.
- Znamy się?- zlustrował grupkę chłopaków.
- My nie, ale znasz naszego przyjaciela. Gadałeś z nim przed chwilą.
- He... Wy też będziecie mi grozić?
- Nie, wręcz przeciwnie. Chcemy Ci pomóc. Nam też nie odpowiada ten ich związek.
- Mów.
- Chcemy Ci pomóc.
- To znaczy?
- Przyjaźnisz się z tą Sarah'ą. Zrobimy tak, żeby ona go rzuciła.
- Czyli co?
- Któregoś dnia zgadamy się i wyciągniesz ją na miasto. Tam przypadkiem natchniecie się na Harry'ego z jakąś dziewczyną, którzy się całują.
James popatrzył na każdego po kolei.
- Ale to nie jest niesprawiedliwe w stosunku do nich?
- A sprawiedliwe jest to, że zgarnął Ci dziewczynę spod nosa? Dziewczynę, z którą przyjaźniłeś się tyle czasu. Dziewczynę, z którą budowałeś zaufanie? Ty odzyskasz ją a my kumpla.
James znów spojrzał na każdego po kolei. Westchnął.
- Umowa stoi.
Hello. Super blog, fajny wątek. Czekam na dalsze losy.
OdpowiedzUsuńhttp://mimowszystkoxhsofywkdhs.blogspot.com/ <----i zapraszam do siebie :)