Sarah zacisnęła pięści. Zamknęła oczy.
- Nie zrobię tego.- powiedział mężczyzna odkładając broń.
Mężczyzna w telefonie zaczął się śmiać.
- Wiedziałem, że tego nie zrobisz. Dobra... Jedźcie do miasta za mostem.
- Po co?
- Jedź.- rozłączył się.
- Dlaczego do mnie nie strzeliłeś?- zapytała dziewczyna.
- Nie jesteś niczemu winna. Nie widzę powodu dla którego miałabyś zginąć.
Po długim czasie jazdy, wiechali na most.
- Szlag!- wrzasnął mężczyzna widząc przed sobą policję. Nie zatrzymał się.
- Stój!- krzyczała Sarah.
- Trzymaj się.- mężczyzna zawrócił z piskiem opon. Policja ruszyła za nimi.
- Nienawidzę cię.- powiedziała przestraszona Sarah.
- Wiem.
- Gdzie ty jedziesz?!
- Pojedziemy inną drogą.
W pewnym momencie skręcił gwałtownie do lasku.
- Zabijesz nas!- krzyknęła.
- Wiem co robię.- mówił opanowany.
Wyjechali po drugiej stronie miasta. Ruszyli do wyznaczonego miejsca.
- Nienawidzę cię.- powiedziała.
- Bo ja to cię kocham.
Dotarli na jakiś opuszczony plac budowy. Czekali na telefon.
- Co musisz dla niego zrobić?- zapytała.
- Nie wiem. Mam robić to co mi karze. Nawet go nie znam.
- Od tak się do ciebie przyczepił?
- Tak.
- Trochę dziwne.
- Mi to mówisz?
Telefon dzwoni. Mężczyzna odebrał.
- Co tym razem?
- Powinieneś się cieszyć. Już niedługo zobaczysz swoją rodzinkę. Jeżeli dobrze zrobisz to o co cię proszę.
- To można nazwać proźbą?
- Słusznie. W tym mieście jest bank. Wyłączycie tam monitoring i zgarniecie jak największą kasę.
- Chcę usłyszeć swoją rodzinę.
- Czas się kończy.
- Chcę ich usłyszeć!
- Ehh...
- Adam błagam- mówiła zapłakana kobieta.- pomóż nam.
- Abbie! Wszystko okay? Jesteś cała?
- Ruszaj- rozłączył się tamten mężczyzna.
Adam siedział nieobecny. Do jego oczu naleciały łzy. Ruszył.
- Nie martw się. Będzie okay.- zaczęła Sarah.
- Jak wyłączyć te kamery?
- Jedyne wyjście to elektrownia.
Dotarli spokojnie do elektrowni.
- Poczekaj.- zzatrzymała go Sarah
- Dlaczego?
- Jeżeli nie chcesz wylecieć w powietrze to się zatrzymaj. Pójdę tam.- wysiadła z samochodu i poszła do budynku. Usiadła na fotelu. Przed nią było mnóstwo monitoriów i komputerów. Odłączyła kamery. Nie sprawiło jej to problemy. Chciała wstać ale jej wzrok padł na telefon, który się tam znajdował. Wzięła go do ręki. Wybrała numer na policję.
- Halo?- odebrał jakiś mężczyzna.
- Jakiś mężczyna mnie prował ale on nie jest niczemu winien, bo jakiś psychol porwał mu rodzinę i grozi, że ich zabiję...
- Spokojnie, gdzie teraz jesteście?- przerwał jej.
- W elektrowni.
- To dobrze wam idzie- zaśmiał się mężczyzna w słuchawce.
- To ty?
- Nie kombinujcie tylko uciekajcie- zaśmiał się i rozłączył. Sarah usłyszała syrenę policyjną i zauważyła, że policja jedzie w ich kierunku. Wybigła z budynku i bigła do samochodu.
- Jedź! Jedź!- krzyczała do Adama. Wsiadła i ruszyli.- On nas kontroluje. Widzi wszystko co robimy. Trzyma całe miasto w rękach.
- On nasyła na nas policję za każdym razem. Chce żebyśmy wpadli.- uciekali przed policją długi czas. Zgubili ich. Zaczęli spokojnie jechać.- Chodziło mu o ten bank cztery przecznice stąd?
- Innego tutaj nie ma.
Dojechali do banku. Oboje weszli do środka. Sarah stanęła przy wejściu do kasy.
- Dawaj pieniądze- powiedział spokojnie Adam.
- Słucham?- zapytała jedyna kasjerka w banku.
- Nie ruszać się! A ty dawaj pieniądze!
Kobieta podała wszystkie pieniądze Sarah'rze.
- Spadamy.- wyrzucił karteczkę z bluzy i wyszli.
Wsiedli do auta i ruszyli w miejsce gdzie umówili się wcześniej z tamtym człowiekiem. Była to jakaś hurtownia. Tamten mężczyzna już na nich czekał.
- Macie pieniądze?- zapytał wysoki łysy mężczyzna.
- Najpierw moja rodzina.
Mężczyzna kiwnął do kogoś. Pokazał jego żonę i córkę.
- Damy ci je, ale ona- pokazał na Sarah'ę- daj forsę.
Sarah się zgodziła. Ruszyła z waliską do mężczyzny. Usłyszeli syrenę policyjną. Policja wpadła do budynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz